poniedziałek, 30 września 2013

Zajęte. Nie wchodzić.

Fotel, kupiony z myślą o Hani, na długo przed pojawieniem się Hani, ostatnimi dniami zawłaszcza sobie kot. Hania wtrynia się na fotel z kotem, a raczej na kota w fotelu, uciska go tu i tam, (nie żeby go przegonić, nie nie nie) żeby go przytulać, wyściskać i mieć w nim "oparcie". Kotu ten układ nie pasuje, widać, prawda?

czwartek, 26 września 2013

Ku pamięci - ranek

Hania potrafi zająć się "sobą', gdy wszyscy w koło biegają szykując się do wyjścia. Co ważne zajmuje się sobą w cywilizowany sposób. Cieszy mnie, że bez specjalnego nadzoru czyta, a nie zwisa na przykład z balkonu, albo tonie w sedesie...      


P.S. Ważny dziś dzień zapoczątkowany samodzielnym wysiusianiem się do nocnika.

niedziela, 22 września 2013

18 miesięcy Hani

Hania skończyła półtora roczku, równo w taty imieniny, stąd świeczki i ciasto dyniowe i życzenia, i upominki i dzban aromatycznej kawy, (Hania przepada za aromatem kawy). Ja przepadam za Hanią i za tym, że woła na mnie - "Mamo Ania", że lubi tańczyć, że mówi jasno czego chce ("choć tam") i głośno mówi NIEEE. Kocham ją szaleńczo. Naprawdę wariacko ją wielbię...

Kalendarzowa jesień


piątek, 20 września 2013

...


Nastawiłam zupę do podgrzania, umyłam śliwki, obrałam Hani jabłuszko. I nagle zorientowałam się, że w kuchni nie ma ani Hani, ani jabłuszka. Więc wołam:
- Hanusiu, gdzie jesteś?
- Buu - odpowiada Hanusia.









P.S.Za szafą w przedpokoju jest taka kryjówka, gdzie małe Hanusie siedzą, mówią buu, a czasem jedzą jabłuszka.

czwartek, 19 września 2013

Popłakać na deszczu, to jakby nie płakać

Z nowinami szpitalnymi bywa tak: albo są dobre, albo takie sobie, albo złe. U mnie pojawiła się jeszcze jedna kategoria - takie, których przeboleć nie mogę. Bo niby nie są takie złe, (dobre też nie), ale nie mogę sobie prychać pod nosem fiu fiu, żeby uznać ja za takie sobie. Może garść jakiś dobrych tabletek na uspokojenie to nie jest wcale taki zły pomysł? Może wcale nie muszę znosić wszystkiego na trzeźwo i nie muszę udawać jaka jestem dzielna?
No cóż. Po wczorajszym maratonie szpitalnym, dziś marzy mi się głównie przytulanie, zabawa i kawał dobrego wypieku, najlepiej ze śliwkami.

niedziela, 15 września 2013

Max i Ruby o poranku

Przed rokiem, jeszcze w starym mieszkaniu "zainstalowaliśmy" telewizor. Nagle okazało się, że uwielbiamy wiele bajek, programów przyrodniczych i wyczekujemy kolejnego Kevina. Zostaliśmy oszukani i ograbieni z czasu. Na własne życzenie. Bo, telewizja to, krótko mówiąc - bagno. Od kilku miesięcy telewizor stoi w szafie, kabel od kablówki dynda swobodnie, mamy czas na czytanie, zabawę i wspólne wieczory spędzone na rozmowie. Własnie dotarło do mnie jeszcze, że nie pamiętam ani jednego programu o lwach, a w pamięci migają mi tylko jakieś urywki o baribalach. Głód ruchomego obrazu zaspokajamy odtwarzając bajki i filmy na przenośnym odtwarzaczu. Dziś w drodze wyjątku dzieci spędziły niedzielny poranek w takiej oto konfiguracji.

piątek, 13 września 2013

Strasznie słodki straszny pająk

Possała Hania chwilę pająka, niechcący odgryzła mu kończynę i porzuciła resztki gardząc swoimi lepkimi rączkami. Po chwili pobiegła do łazienki i sięgnęła po szczoteczkę do zębów! Umyła je (bez mojej sugestii) i rączki też ( z moją pomocą).

Podpisano:
Matka zszokowana przejawem samodzielności u 17 miesięcznej latorośli.

środa, 11 września 2013

Rutyna - o poczuciu bezpieczeństwa

Hania wstaje równo z Julkiem (grubo przed siódmą). Wyprawia go do szkoły, woła -PAAA! i krząta się wokół swoich spraw. (Ja w tym czasie krzątam się wokół moich). Po godzinie, albo dwóch, krąży z książką, czasem tuli misia, dając mi tym samym znak, że przyszła pora na poranną drzemkę. W jej usposobieniu jest taki spokój, taka stabilność i równowaga, którą mogę przypisać głównie cykliczności w codzienności.

wtorek, 10 września 2013

Bobo - polecam


Ku wielkiej radości Hani dotarła wczoraj do nas paczka z książkami. "Bobo poznaje świat" to drugi tom z cyklu o ukochanej koszatce. I choć Hania tego nie pamięta (chociaż, kto wie?) pierwszą część czytałam jej, kiedy była u mnie w brzuchu.







piątek, 6 września 2013

Tydzień zmian

Hania uwielbia towarzystwo dużych chłopaków. Siła dobrego skojarzenia robi swoje. Odkąd rozpoczął się rok szkolny brakuje nam w domu towarzystwa Julka. Hania chodzi po pokojach i nawołuje - Jaju, Jaju!

Tu, wypatruje braciszka wśród uczniów okolicznej podstawówki.

Sezon na kasztany uważam za rozpoczęty


Ciekawość (skutecznie przeze mnie zaanimowana) sprawia, że Hania kasztany gołymi rękami rozłupuje i się kolcami nie przejmuje.

czwartek, 5 września 2013

Kontrolnie


Po wyjściu z przychodni lubimy szwendać się po Muranowie, zwłaszcza, gdy wieści dobre i dzień słoneczny.

wtorek, 3 września 2013

Mało i brakowało

Na obiad były naleśniki ze szpinakiem. Hania odrzuciła naleśnika i zabrała się za farsz. Julek obrażony, że ONA dostała więcej szpinaku, a na dodatek, że jeszcze dla taty coś musi zostać na wieczór. No doprawdy. Muszę pamiętać, żeby smażyć dwa kilo szpinaku, bo kilogram to STANOWCZO za mało.

poniedziałek, 2 września 2013

Zapas plasteliny i kilogram dyni


Wakacje minęły, a z nimi zapach maciejki, smak placków ziemniaczanych, które z szaleńczą pasją smażyłam raz w tygodniu i upalne dni, za którymi nie będę tęsknić. Nisko wiszące dziś chmury zwiastują ukochaną jesień. Czekam na nią cały rok, jak niektórzy czekają na święta, albo urodziny. Niech pada, niech leje!, niech nawet szaleńczo wieje. Niewątpliwie wrzesień z wielką wprawą w równym stopniu kształtuje czas początków i przemijania. Jak co roku, dudni mi w duszy tęsknota. Jak co roku, wyprawiłam dziecko do szkoły i jak co roku, posegregowałam ubrania, dokupując nowe buty, bluzy i sweterki, zgromadziłam teczki plastyczne, książki, bibuły, filc i masę plastyczną. Poza tym "wyczaiłam" nową bibliotekę sąsiadującą z placem zabaw w uroczym zakątku osiedla Zatrasie. To dziwne, bo wkrótce minie rok odkąd tu zamieszkaliśmy, a ja nadal drałuję na "stare śmieci", a Żoliborz i okolice traktuję jako coś nowego, do czego trudno przywyknąć. I myślę sobie, że najpiękniejsze kasztany leżą tylko w Parku Szymańskim, a liście klonu wyłącznie w Sowińskim. Niech mnie ktoś wreszcie wyprowadzi z błędu...