środa, 27 listopada 2013

Czas to złodziej i wywija mi takie numery

Hanusia wyrasta z ubrań. Sweterek kupiony tuż po porodzie ma przykrótkie rękawy i ledwie zakrywa brzuszek (tak bardzo lubię ten sweterek, że chyba będę go na nią wciskać dopóty dopóki głowa będzie przechodzić). Spodenki, które jeszcze niedawno wisiały robią się przyciasne w pasie. Słowem tylko wspomnę o za małych bodziakach (które przerabiam na bluzki), skarpetach (których przerobić się nie da) i butach, które albo już pierwszego dnia za małe kupuję, albo się skurczają (bo jak to możliwe, żeby tak szybko z butów wyrastać?)...

wtorek, 26 listopada 2013

Chmury


Uwielbiam, w szczególności takie pojedyncze, wolno dryfujące po niebie, dające się uchwycić i zapisać na zawsze.

środa, 20 listopada 2013

środa, 13 listopada 2013

czwartek, 7 listopada 2013

33


Od dziś każdy posiłek zakąszamy tortem. Trzy torty dla czteroosobowej rodziny to stanowczo za dużo.





środa, 6 listopada 2013

wtorek, 5 listopada 2013

Pod młotek


Nieopatrznie zostawiłam młotek na widoku. Hania podchwyciła co też mamusia przed chwilą robiła (wbijałam gwóźdź, wieszałam ramkę) i prawie bezbłędnie skopiowała moje działania. Tylko przez chwilę kocie oko było zagrożone, kocia głowa i taty komputer.

Wejście smoka ze szkoły


Nie doczekał się Julek na "swój' tramwaj, więc ruszył piechotą, przeszedł trzy przystanki, potem jakoś dojechał, wrócił do domu z jękiem na ustach - Jestem Padnięty. Był Padnięty jeszcze przez około dwie minuty.
To się chyba nazywa błyskawiczna regeneracja sił.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Oszukańcze słońce

Krótko mówiąc - miało być tak ładnie. A było zimno i wietrznie i Hani mina zrzedła, bo jej rączki do łańcucha przymarzły.
Uch, gdyby tak na jesieni przechodzącej w zimę place zabaw były ogrzewane?, pod kopułę brane?. Uch to by było coś.

Z dedykacją dla Tatusia


Zmieściła się Hania cudem do łóżeczka, które jest łóżeczkiem gitary i klawiszy i worka treningowego Juliusza i kocią sypialnią.







P.S. Brawa dla Beethovena za ululanie dziecka w 4 minuty.

Las o poranku

Zadziwia mnie to miejsce coraz bardziej i bardziej. Ciche i pachnące. Las w środku miasta. Skarb.

P.S. Hania raniutko wstaje i woła, że idzie do lasu. A tak poza tym, to Hania dużo woła, a raczej mówi płynnie, sporadycznie przeinacza słowa, odmienia, łączy wyrazy i powtarza zasłyszane zwroty - "Lusia capi, Chlapu z tatusiem, Misio Zdzisio" Oficjalnie jesteśmy z Tomkiem "Mamusią" i "Tatusiem", a babcia to "Babusia Hanusi"

sobota, 2 listopada 2013

Powązki

Przez Cmentarz wędrujemy niemal codziennie, żeby dostać się do lasu, parku, sklepu. Zdążyłam przywyknąć i czasem przechodzę przez niego jak przez park, bez refleksji. I już nie wzdycham z żalem nad epitafiami i rzeźbami, z których ten cmentarz słynie. Niezmiennie jednak zachwycają mnie fotografie i nagrobki opatrzone zdrobniałymi imionami.

piątek, 1 listopada 2013

...


Przygotowanie posiłku w towarzystwie Hani przypomina czasem bieg po błocie w przesiąkniętych kaloszach. Muszę mieć oczy naokoło głowy, dosłownie naokoło głowy. W jednej sekundzie czyta książeczkę, a w następnej soli świece, spodnie i kocie uszy.